czwartek, 20 stycznia 2011

"Dzikie serce"- crewlew książkowy

"W naszym miejscowym zoo przez lata żył jeden z największych afrykańskich lwów, jakie kiedykolwiek widziałem. Olbrzymi sa­miec, ćwierć tony żywej wagi, o cudownej sierści i niezwykle okaza­łych pazurach. Panthera Leo. Król Zwierząt. Oczywiście był w klat­ce, ale mówię wam, jej pręty nie dawały poczucia bezpieczeństwa, kiedy stało się dwa metry od zwierza, który w innej sytuacji widziałby w tobie łatwy obiad. Szczerze mówiąc, czułem, że powinienem trzy­mać swoich chłopców na bezpieczny dystans od niego, jak gdyby mógł skoczyć na nas, gdyby tylko chciał. Był moim ulubieńcem. Inni wę­drowali do pawilonu małp albo tygrysów, a ja wracałem, choć na kil­ka chwil, żeby pobyć trochę w obecności czegoś tak potężnego, szla­chetnego i śmiertelnie niebezpiecznego. Prawdopodobnie lęk mieszał się u mnie z podziwem, a może po prostu widok tego wielkiego stare­go kota łamał mi serce.
To cudowne i budzące przerażenie zwierzę powinno przemierzać sawannę, obnosząc swoją dumę i budząc lęk w sercach wszystkich dzikich stworzeń. Ilekroć poczuł głód, powinien powalać zebry i gazele. Zamiast tego każdą godzinę każdego dnia i nocy każdego roku spędzał w samotności klatki mniejszej niż wasza sypialnia, a poży­wienie podawano mu przez małe metalowe drzwiczki. Czasami póź­no w nocy, kiedy miasto już spało, słyszałem jego ryk dochodzący od wzgórz. Brzmiał nie tyle gwałtownie, ile żałośnie. Podczas moich wizyt nigdy nie spojrzał mi w oczy. Ze względu na niego desperacko prag­nąłem, żeby to zrobił, chciałem, by zmierzył mnie wzrokiem. Byłbym szczęśliwy, gdyby zamachnął się na mnie łapą. Lecz on tylko leżał z tym głębokim zmęczeniem, które bierze się z nudy, oddychał płytko i przewracał się z boku na bok. Po latach życia w klatce lew przestaje w ogóle wierzyć, że jest lwem... a człowiek przestaje wierzyć, że jest człowiekiem."

Głęboko w swym sercu każdy mężczyzna tęskni za bitwą, którą mógłby stoczyć, przygodą, którą mógłby przeżyć, i Piękną, którą mógłby uratować. To Bóg go takim stworzył.

John Eldredge wierzy, że to, co naprawdę znajduje się w sercu mężczyzny, zostało całkiem zagubione. "Większość mężczyzn uważa, iż Bóg postawił ich na ziemi, aby byli dobrymi chłopcami", pisze w Dzikim sercu. Problem z mężczyznami polega na tym, że nie potrafią dotrzymywać obietnic, być liderami duchowymi, rozmawiać z żonami ani wychować dzieci. Jeśli jednak bardzo się postarają, to mogą osiągnąć wzniosły szczyt i stać się... miłym facetem. Właśnie to stawiamy za wzór dojrzałości chrześcijańskiej: naprawdę miłego faceta.
Każdy mężczyzna był kiedyś chłopcem. A każdy mały chłopiec ma marzenia, wielkie marzenia: marzenie, że zostanie bohaterem, pokona złych facetów, dokona wielkich czynów i uratuje damę w nieszczęściu. Każda mała dziewczynka także ma marzenia: wiedząc, że jest Piękną, marzy, iż uratuje ją jej książę i porwie ją jakaś wielka przygoda.
Jednak co dzieje się z tymi marzeniami, gdy dorastamy? Wejdźcie do jakiegokolwiek kościoła, rozejrzyjcie się wokoło i zapytajcie siebie: Jaki jest chrześcijański mężczyzna? Nie słuchajcie, co wam wmawiają, tylko patrzcie na to, co tam widzicie. Większość chrześcijańskich mężczyzn jest znudzona.