czwartek, 10 lutego 2011

Krzysztofa Gębury wspomnienie o Edwardzie Zwolskim

POCHWAŁA SZUKAJĄCEGO MĄDROŚCI
czyli
Krzysztofa Gębury
WSPOMNIENIE O EDWARDZIE ZWOLSKIM

„Jeśli tekst podawał, że Sokrates wracał z Pireusu do Aten, profesor dociekał z kim, kiedy i jaką drogą… Był mistrzem szczegółu- znał ptaki, gwiazdy i rośliny”

U proroka Daniela (12,I-3) jest fragment „Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości jak gwiazdy przez wieki i na zawsze”.
To się zdarza. Od czasu do czasu rodzą się ludzie niezwykli. Przechodzą przez życie jak meteor. Wpływ ich na ludzi obok żyjących jest większy niż może się to wydawać z krótkości ich istnienia.
Takim zjawiskiem był Edward Zwolski. Urodził się 9 lutego 1932r. w Warszawce koło Płocka. Szkołę powszechną w zasadzie zrealizował w domu- była to przecież wojna. Po jej zakończeniu rozpoczął naukę w płockim gimnazjum- miejscowa tradycja głosi, że to najstarsza szkoła średnia w Polsce. Jej początki tkwią w szkole przykatedralnej w XII w.
            Uczył się także w szkołach średnich na wybrzeżu. Na KUL studiował historię i filologię klasyczną. W 1995r. uzyskał tytuł magistra, KUL stał się też jego miejscem pracy do końca życia. W latach 1959-1961 studiował i prowadził badania naukowe za granicą.
            Wiedzę zdobywał przez uważne wczytywania się w literaturę. Jeden werset tekstu źródłowego obrastał niekiedy tomami przeczytanych opracowań. Profesorowi nie wystarczały pobieżne niby- tłumaczenia tekstu. Nie przestawał szukać aż znalazł właściwe znaczenie. Jeśli tekst podawał, że Sokrates wracał z Pireusu do Aten, profesor dociekał z kim, kiedy i jaką drogą… Był mistrzem szczegółu- znał ptaki, gwiazdy i rośliny… Jeśli znał dokładną datę wydarzenia, kontekst interpretacyjny ulegał wtedy ogromnemu rozszerzeniu!
            W ciągu swego życia opublikował kilkadziesiąt prac naukowych dotyczących ważnych kwestii kultury starożytnej, zwłaszcza greckiej.
            Otrzymał dwa doktoraty: w 1960r. na Uniwersytecie Rzymskim i w 1964r. Uniwersytecie Warszawskim. Rok później został adiunktem na sekcji historii Wydziału Humanistycznego KUL. Habilitował się w 1975r. Został wtedy docentem i kierownikiem Zakładu Historii Starożytności Wydziału Humanistycznego KUL.
            W swoich pracach z lat od 1962r. do ostatniego roku życia dotykał spraw ustroju, polityki i ideologii. Do tej grupy prac należą artykuły, Ruchy wolnościowe na Peloponezie w pierwszej połowie V wieku p.n.e., Helena matka Konstantyna w świetle historii. Interesowała go lista królów spartańskich, dekret Temistoklesa, Wielka Retra, propaganda Augusta, ustroje greckie według Arystotelesa, ustrój Argos, inskrypcja z Pyrgi, Jordanes, gocki historyk, Pindar i jego doryzm, Poncjusz Piłat. Religii greckiej poświęcone są jego hasła umieszczone w kolejnych tomach Encyklopedii Katolickiej- Asklepios, Atena, Ateny Bona Dea, Artemida, Apollo, Dionizos, Eleuzis, Muza i bóstwo w religii greckiej. Zresztą większość jego prac dotyka tej problematyki.
            Osobnym działem w jego dorobku są tłumaczenia ważkich tekstów naukowych, tym ważniejszych, że powstawały one w czasach braku w polskim rynku wydawniczym tego rodzaju prac. Przetłumaczył prace Parrota dotyczące Biblii i Palestyny, pracę Albrighta o archeologii Palestyny, pracę Moneta o podobnej tematyce. Tłumaczył nawet pracę nowożytną z XVII wieku- o dowodach na istnienie próżni- bo go zainteresowała. Przetłumaczył jako jedyny, na język polski rzymskiego historyka Wellejusza Paterkulesa, oraz pracę zbiorową Bizancjum. Wstęp do cywilizacji wschodniorzymskiej. Na jego tłumaczeniach wychowały się pokolenia polskich historyków.
            Spośród tłumaczeń należy wyróżnić kilka. Przekład Jordanesa jest jednym z nielicznych w świecie. Tłumaczenia tego trudnego tekstu nie posiadają dotąd kultury bardziej dbające o śródziemnomorskie tradycje niż my. Z niezwykłym pietyzmem i kunsztem uporał się z najpiękniejszym według niego erotykiem świata- z Pieśnią nad Pieśniami. Tłumaczył tę księgę z hebrajskiego. Kilka lat pracował nad przetłumaczeniem Sympozjonu Platona, któremu to dialogowi nadał swojski tytuł Biesiada. Wydobył z niego wiele poezji i nieznanych we wcześniejszych tłumaczeniach znaczeń. Wydał też Fajdrosa. Nie zdążył już wycyzelować Fileba. Ukazał się dopiero w 1999r. Wiele jego tłumaczeń i komentarzy robionych na seminaria i wykłady zostało w notatkach słuchaczy.
            Recenzował ważne w jego mniemaniu książki. Zrobił to ze starym Maxem Mullerem, z Gerardem van der Leuuwem, z książką J.M. Blazqueza.
            Profesor Zwolski nie należał jedynie do kultury słowa pisanego. Równie ważną, a może ważniejszą, była możliwość głośnego wypowiadania żywego słowa i dyskusji nad nim. Od lat prowadził wykłady na KUL poświęcone kulturze starożytnej. W gruncie rzeczy były to wykłady dotyczące zagadnień, które z angielska można określić jako Cultural Antropology. Szukał struktury i metody, także dydaktycznej. Nie cofał się przed czynieniem z wykładu swego rodzaju misterium… A może to tylko tak wyglądało? Niezmiennie przez lata na jego wykłady chodzili studenci nie tylko z sekcji historii czy z Wydziału Humanistycznego- chodzenie na wykłady Zwolskiego i nobilitowało i zasiewało ziarno myślenia w młodych ludziach. Przez lata oprócz proseminariów, seminariów formalnych, odbywały się czytania lektur. Czytano teksty europejskiej humanistyki. To na tych zajęciach, od wczesnych lat siedemdziesiątych, czytano de Saussure’a, Eliade’ego, van der Leuuwa, Pettazoniego, Junga, Freuda, Wacha, Bachtina. Przez kilka lat czytano Fausta, Szkspira, tragików greckich, Platona i wiele innych tekstów, Na tych spotkaniach wszyscy mieli równą szansę powiedzenia czegoś mądrego- profesor nie lekceważył żadnego zdania studenta, nawet gdy ten był na pierwszym roku. Spotkania te nie kończyły się o wyznaczonej porze. Dyskusje prowadziliśmy przy gwiazdach na Placu Litewskim. Zwolski szukał. Do końca poszukiwał odpowiedzi na wcale niełatwe pytania, które sam zadawał. Był szczery- słuchaliśmy tych pytań i odpowiedzi i próbowaliśmy tej samej metody. Odpowiedzi, pozornie proste, go nie zadowalały. Był mistrzem dyskursu intelektualnego.
            Przez lata spotykaliśmy go na KUL lub w Lublinie na ulicy. W czasie pierwszej Solidarności porwał go wir społecznej działalności- wykładał w Związkowej Wszechnicy, kierował strajkiem. W stanie wojennym nosił paczki internowanym i uwięzionym. Prowadził punkt pomocy przy kościele Akademickim KUL. Znały go wtedy setki ludzi. To też było nauczanie… Szczere, do końca. Odszedł 19 września 1997r. Spotkamy się w przyszłym życiu. Na sympozjonie.


1 komentarz:

  1. Witam serdecznie. Czy byłaby jakaś możliwość zapoznania się z tłumaczeniem "Pieśni nad Pieśniami" prof E.Zwolskiego? edom[wiadomo_co]poczta.fm

    OdpowiedzUsuń